CZEŚĆ! :-)
Wyobrażaliście
sobie kiedyś co by się stało jakby Bella nie wybrała Edwarda?
Jakby nie
została wampirem?
Jakby nie
zaszła w ciąże z Edziem i urodziła Renesmee?
Jakby
spróbowała z Jacobem?
Jakby
wszystko potoczyło się zupełnie inaczej?
Zapraszam do
czytania mojej wersji Zmierzchu.. :-)
Prolog
(Akcja
rozgrywa się w namiocie w górach kiedy podczas wojny z nowonarodzonymi Jacob i
Edward próbują ochronić Belle przed Victorią, wszystko jest opisane oczami
Belly )
Nasz namiot
rozstawiony był na samym szczycie góry. Leże w śpiworze a obok mnie mój
ukochany Edward. Było mi zimno..Bardzo.. Przez wiatr i zimną temperaturę czułam
że zaraz zamarznę. Czułam że muszę się rozgrzać. Nawet myślenie o ciepłym
kominku i gorącej czekoladzie mi nie pomagało. Spojrzałam na Edwarda. Siedział
nie ruchomo. Jako wampir był lodowaty, i tym bardziej nie mógł mi pomóc.
Leżałam tak przez chwilę w ogóle z nim nie rozmawiając. Ciszę przerwał Jacob
wchodząc do namiotu.
-Nie mogę
zasnąć przy tych stękających zębach- Mówiąc to spojrzał się na mnie. Widział w
jakim jestem stanie. Jak to zimno na mnie wpływa. Zaczął przysuwać się w moją
stronę kiedy Edward go zatrzymał.
-Tylko spróbuj!-
spojrzał się na niego tym swoim lodowatym wzrokiem.
-Przestań
czytać w moich myślach pijawko!- warknął na niego Jake.
-N..Nie
kłóćcie się … - zdołałam tylko wyszeptać. Nie mogłam się ruszyć z zimna.
-Nie
rozumiesz że rozchoruję się jeśli ją nie ogrzeje?- powiedział Jacob groźną miną
do Edwarda- Chcesz tego?!
Edward nic
nie odpowiedział. Patrzył się na mnie. Wbijał wzrok w moje oczy. Nie wiedział
co zrobić. Próbował ochronić mnie za wszelką cenę. Spojrzał się na Jake’a i
tylko przytaknął a on momentalnie zjawił się przy mnie. Przykrył się śpiworem i
objął mnie. Już po chwili poczuła przypływ ciepła który mnie ogarnął i
niekontrolowanie przytuliłam się do niego. Co bardzo mu się spodobało bo na
jego twarzy pojawił się uśmiech. Edwardowi wręcz przeciwnie! Widziałam smutek w
jego oczach i bolało mnie że musi na to patrzeć. Po paru sekundach było mi
coraz cieplej. Cały czas tuliłam się do Jacoba. Był taki gorący!! Zazdrościłam
mu że jako wilk jest mu wiecznie gorąco.
-Byłoby
szybciej jakbyś zdjęła ubranie- uśmiechnął się łobuzersko. Wiedziałam że chce
tym wkurzyć Edwarda… I udało mu się.
-Jake..-
odparłam spoglądając przez ramie na Edwarda. Był wściekły! Nie pokazywał tego,
ale czułam to… Nie był w stanie nic wykrztusić, tylko przyglądał się powolnym
ruchom Jacoba.
- Czuję twój
lodowaty oddech na mojej skórze Bells.. Nie Martw się, zaraz będzie ci ciepło. –
szepnął mi do ucha, a moje ciało przeleciał dreszcz. Uśmiechnął się widząc moją
reakcje i bez pytania włożył swoją dłoń pod moją bluzkę i zaczął masować moje
zimne plecy. Automatycznie zasnęłam.
Kiedy rano
się obudziłam nikogo nie było. Wyszłam z namiotu, słońce świeciło mi po oczach.
Widok z tej góry był niesamowity. Dopiero teraz go zauważyłam, bo wczoraj była
mgła i nic nie widziałam. Po chwili poczułam czyjeś ręce obejmujące mnie.
Wiedziałam kto to.
-Edward-
odwróciłam się w niego stronę. On się uśmiechnął i zaczął mnie całować po szyi,
wiedział że lubię takie czułości.
-Edward..-
powtórzyłam patrząc mu w oczy- Wiem że na pewno zabolała cię dzisiejsza noc,
ale chce żebyś wiedział że cię bardzo kocham.
-A jego?
-Jacob to
tylko przyjaciel i .. Jacob! Gdzie on jest? – zaczęłam się rozglądać po
okolicy.
-Musiał
wyjść nad ranem, a czy to ważne?
Złapał mnie
za ręce i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, po chwili przerodził się
w bardziej namiętny. Oparłam się o skałę i całowaliśmy się z dobre 10 minut..
I tak o to ończy się prolog. Mam nadzieje że się spodobał, zapraszam do obserwowania mojego bloga. Życzę wszystkim Udanego Sylwestra!! ;* ♥
//Mika